Facebook oficjalnie wypowiedział wojnę Australii. W czwartek 18 lutego 2021 roku uniemożliwił australijskim użytkownikom dostęp i linkowanie informacji newsowych na swojej platformie.
Była to reakcja na uchwalenie przez izbę niższą parlamentu ustawy zmuszającej cyfrowych gigantów do opłat dla wydawców tych informacji. Teoretycznie media mogą w Australii nadal publikować na swoich profilach, ale australijscy odbiorcy ich nie widzą. Założono swoistą blokadę medialną Australii ponieważ mieszkańcy nie widzą postów newsowych ze świata, a użytkownicy ze świata nie mają dostępu do publikacji w Australii.
Od czwartku konflikt nabiera na sile. W jednym przypadku gigant po dobie cofnął się, bo przez pierwszą dobę zablokowane zostały wszelkie profile instytucji rządowych, również tych odpowiadających za przeciwdziałanie pandemii oraz prowadzących działania zapobiegania i informowania o pożarach buszu (w Australii właśnie trwa lato).
Dziś rząd Australii zapowiedział wycofanie wszystkich płatnych reklam na Facebooku opłacanych ze środków publicznych.
Wojna pozycyjna trwa. Tymczasem wygląda na to, że Facebook będzie musiał otworzyć kolejny front, ponieważ premier Kanady zapowiedział, iż Jego kraj analizuje australijską ustawę i planuje rozpocząć podobną procedurę ustawodawczą. To natychmiast spotkało się z komentarzami medialnymi członków zarządu giganta, w których w mało zawoalowany sposób grożą Kanadzie podobnymi działaniami co w Australii.
Całej sytuacji przygląda się z zaniepokojeniem ekipa nowego prezydenta USA, która ma duże zobowiązania wobec cyfrowych gigantów za nieskrywane poparcie w kampanii wyborczej. Mimo to stroną konfliktu są najbliżsi sojusznicy i wygląda na to, że kiedy australijski Senat przyjmie ustawę bez poprawek to trzeba będzie się opowiedzieć po jednej ze stron. Australia odgrywa z Japonią kluczową rolę w szachowaniu zapędów mocarstwowych Chin.
Tymczasem demokratyczny kongresmen i szef kluczowej dla tej sprawy podkomisji Kongresu pogroził już palcem gigantowi, jego wypowiedź odbiła się szerokim echem na całym świecie.
Cały świat przygląda się wojnie cyfrowego imperium z republiką*. Wkrótce przekonamy się, czy będzie to lokalny konflikt, czy przerodzi się w pierwszą "wojnę galaktyczną". To kto w tej wojnie stoi po stronie dobra nie jest łatwo odkryć. Pozory mogą bardzo mylić.
Tymczasem Google wybrało inna drogę, postanowiło rozpocząć negocjacje tantiem z największymi wydawcami medialnymi. Czy jest to sposób na uprzedzenie konfliktu, czy tylko metoda na rozbicie solidarności australijskich mediów, okaże się wkrótce.
*Australia jest de facto republiką, choć formalnie jej ustrój to federacyjna monarchia konstytucyjna.
Komentarze